Trochę się rozkartkowałam ostatnio:)
Kartka z motylem w kolorach zupełnie nie moich i robiona z przygodami i "pod górkę".
Miała być wg mapki, ale jakoś nie chciała się przepisowo ułożyć, zamiast papieru w paski miał być całkiem inny, ale...zepsułam, zamiast koronki miała wystąpić dziurkaczowa wycinanka...ale wybrany dziurkacz odmówił posłuszeństwa...co przyprawiło mnie o palpitacje serca...
bo chce wyciąć, a tu nie działa!!! Panika!
Jak to nie działa! przecież nie używałam, zepsuł się z tęsknoty za papierem, może za mną, a może ktoś go używał pod moja nieobecność...rodzina podejrzana, oskarżona siostra...tato mówi, że naprawi...ale jutro, ...jutro jutro, ale nie działa dzisiaj, spać nie będę mogła...oglądam, zaglądam, porównuje z działającym...macam, potrząsam, wącham..i nic...sam z siebie się zepsuł...niemożliwe...odłożyłam do szuflady z nadzieją, że tata zaradzi coś jutro, niestety ta nagła niemoc mojego dziurkacza nie daje mi spokoju i ponownie macam, zaglądam, mówię do niego, głaskam, przytulam ...i nagle jest...wypatrzyłam winowajcę...biorę drucik..hmm za giętki, ostrze nożyczek...za grube...wykałaczka!...wróg pokonany:) ..niemożliwe jak taka mała pół-perełka może popsuć wieczór:)
A wracając do dzisiejszej kartki...dziurkacza nie użyłam, żadnej
wycinanki wykrojnikowej również, więc...się wpasuje w wyzwanie w
Magicznej Kartce
"Bez dziurkaczy i wykrojników" :)
Pozdrawiam:)